Monika Pelczarska, 38 lat, fizjoterapeutka. Miłośniczka sportu i aktywnego trybu życia. Dwa lata temu zachorowała na reaktywne zapalenie stawów. Choroba na jakiś czas usunęła ją z życia zawodowego i bardzo mocno utrudniła codzienne funkcjonowanie. Po zastosowaniu terapii dietą wróciła do zdrowia, pracy zawodowej i sportu. Do dzisiaj, pod opieką specjalisty, kontynuuje dietę, by zapobiec nawrotom choroby. Uważa, że to dzięki diecie wróciła do zdrowia.
Małgorzata Desmond: W jaki sposób trafiła Pani do mnie do gabinetu?
Monika Pelczarska: Do Pani gabinetu trafiłam z polecenia osoby, której nigdy nie miałam okazji poznać osobiście. Podobnie jak ja posiada chorobę autoimmunologiczną. Po dwóch ciężkich latach choroby pierwsze sukcesy w leczeniu odniosła dzięki wdrożeniu diety. Na szczęście dla mnie i innych chorych lubi dzielić się swoją historią. Jedna rozmowa telefoniczna przekonała mnie, że warto.
MD: Z jakim problemem zgłosiła się Pani na pierwszą konsultację?
MP: Zachorowałam w kwietniu 2018 roku, a do Pani gabinetu trafiłam w listopadzie. Zachorowałam na reaktywne zapalenie stawów w wyniku zakażenia bakterią Yersinia. Z osoby bardzo aktywnej fizycznie, w ciągu kilku dni stałam się pacjentem potrzebującym pomocy, by wstać z łóżka, podnieść szklankę wody, zejść po schodach, przygotować posiłek. Pierwszy silny ból pojawił się w obrębie stopy prawej i nadgarstka prawego. W ciągu dwóch dni, z godziny na godzinę pojawiał się silny ból w kolejnych stawach. Kiedy trafiłam do szpitala miałam toczący się stan zapalny we wszystkich stawach obu stóp, stawie skokowym prawym, kolanie lewym, nadgarstku prawym, stawie ramiennym lewym oraz odcinku szyjnym kręgosłupa. Ból był nie do zniesienia. Trudno opisać pierwsze dwa miesiące. Ból wywoływała absolutnie każda czynność. Mogłam właściwie tylko leżeć i odpoczywać, by nie przeciążać stawów i nie wywoływać stanów zapalnych w kolejnych stawach. Zawiesiłam pracę zawodową i z ogromnym lękiem czekałam na to, co nastąpi. Z czasem ból stał się nieodłączną częścią mojej codzienności. Oczywiście mój stan ulegał poprawie, ale przez pierwsze miesiące był to tak powolny proces, że właściwie nie wpływało to w żaden sposób na poprawę jakości mojego życia. Zażywałam spore dawki leków przeciwzapalnych, wróciłam do pracy zawodowej i uczyłam się żyć z bólem przewlekłym. Bodźcem do odbycia wizyty u dietetyka była niewątpliwie informacja, że pojawiły się zmiany w kościach. W wyniku długotrwałego stanu zapalnego w kościach nadgarstka pojawiły się nadżerki. W takim stanie trafiłam do Pani gabinetu.
MD: Dlaczego zdecydowała się Pani na wspomaganie terapii Pani choroby poprzez żywienie?
Z osoby bardzo aktywnej fizycznie w ciągu kilku dni stałam się pacjentem potrzebującym pomocy. (…) Ból był nie do zniesienia. Bezpośrednio przed przejściem na dietę odczuwałam ból w stawach w granicach 6,7 na 10 w zależności od pory dnia. Niecałe dwa miesiące po przejściu na dietę odczuwałam ból na poziomie 1,2 na 10, wtedy też podjęłam pierwszą aktywność sportową.
MP: Jestem fizjoterapeutką, pracuję fizycznie i muszę być w bardzo dobrej formie. Tymczasem nieustający ból wpędzał mnie w rozpacz, spowalniał, utrudniał wszystko. Informacja o zmianach chorobowych w kościach, po wykonanym badaniu USG, była dla mnie ciosem, ale i początkiem zmian. Zrozumiałam, że muszę sięgnąć po inne metody, by wspomóc leczenie. Od momentu zachorowania temat diety powracał wielokrotnie, ale wtedy uważałam, że najbardziej potrzeba mi leków i czasu. Jak już wspomniałam, do działania w kierunku rozpoczęcia terapii dietą zachęciła mnie osoba zupełnie obca, ale chora. Opowiedziała mi swoją historię a na koniec rozmowy usłyszałam „że będzie dobrze”. Uwierzyłam jej, zaczęłam działać i naprawdę „jest dobrze”.
MD: Jak wyglądało Pani leczenie farmakologiczne?
MP: Od początku trwania choroby oczywiście przyjmowałam leki. Kiedy trafiłam do Pani gabinetu na pierwszą konsultację zażywałam sulfasalazynę i naproxen. Dawki leku naproxen były bardzo duże. Przez okres około 5 miesięcy zażywałam 1000 mg na dobę. Przez kolejne trzy, zgodnie z zaleceniami lekarza, starałam się zmniejszyć dawkę. Każdorazowo obniżałam dawkę o 250 mg. Dolegliwości nasilały się i należało to po prostu przetrwać. Ten okres „adaptacji” za każdym razem trwał około dwóch tygodni. Definitywne odstawienie leku naproxen zbiegło się w czasie z przystąpieniem do terapii dietą. Zgodnie z zaleceniami lekarza kontynuowałam leczenie za pomocą sulfasalazyny.
MD: Czy opis diety terapeutycznej, która zakłada sporo wyrzeczeń (eliminacji) Pani nie zniechęcił?
MP: Czy byłam zniechęcona? Nigdy. Zrozpaczona? Owszem. Przejście na dietę postrzegałam jako ostatnią szansę, by odzyskać zdrowie. Zatem motywacja była ogromna. Należy jednak zdać sobie sprawę, że dieta terapeutyczna zakładająca eliminację tylu produktów nie jest na początku ani łatwa, ani przyjemna, ani „bezbolesna”. Na szczęście pierwsze efekty pojawiły się dość szybko i nie musiałam martwić się o motywację.
MD: Jakie były efekty stosowania diety na Pani samopoczucie?
a. na chorobę podstawową
MP: Jak wspomniałam, pierwsze efekty pojawiły się dość szybko. Po tygodniu stosowania diety wyraźnie zmniejszyły się dolegliwości bólowe stawów. Po około dwóch tygodniach czułam się jeszcze lepiej, a co najważniejsze przestał mi praktycznie dokuczać ból w nadgarstku. W przebiegu choroby pojawiły się dwie nadżerki w kościach nadgarstka, a wraz z nimi natarczywy i silny ból, który nie pozwalał w nocy spać. W dniu rozpoczęcia terapii dietą odstawiłam ostatnią dawkę leku naproxen. To był jedyny raz, kiedy mój organizm kompletnie tego nie zarejestrował – nie odczułam silniejszego bólu. Nie oznacza to, że czułam się zdrowa. To był proces. Bezpośrednio przed przejściem na dietę odczuwałam ból w stawach w granicach 6,7 na 10 w zależności od pory dnia. Niecałe dwa miesiące po przejściu na dietę odczuwałam ból na poziomie 1,2 na 10, wtedy też podjęłam pierwszą aktywność sportową. Od 20 miesięcy stosuję dietę. Osiem miesięcy temu, po 1,5 roku stosowania odstawiłam sulfasalazynę (zgodnie ze wskazaniami lekarza). Na dzień dzisiejszy nie zażywam żadnych leków i wróciłam do stanu sprzed choroby.
b. na inne aspekty Pani zdrowia fizycznego/ psychicznego
Wraz z poprawą zdrowia fizycznego poprawie uległo również moje samopoczucie. Powrót do aktywności fizycznej był ogromnym zastrzykiem energii. To był proces i nie poczułam się z dnia na dzień zdrowym człowiekiem. Jestem na diecie od 20 miesięcy i mogę śmiało powiedzieć, że odzyskałam swoje życie sprzed choroby. Generalnie bycie na diecie daje mi sporo satysfakcji. Dobrze się odżywiam, mam więcej energii, poprawiła się kondycja mojej skóry, moja sylwetka. W gruncie rzeczy dieta wprowadziła większy porządek w moje życie i wywołała wiele pozytywnych zmian.
uMD: Jak zmieniły się wyniki badań laboratoryjnych?
MP: Od momentu przejścia na dietę wyniki badań laboratoryjnych są dobre. Wartość CRP (wskaźnika stanu zapalnego w organizmie) dwa tygodnie przed przystąpieniem do diety wynosiła 7. Po miesiącu od rozpoczęcia terapii dietą obniżyła się do 0,4 i do dzisiaj nie uległa zmianie.
MD: W jaki sposób zareagowali na zmianę przebiegu Pani choroby lekarze?
MP: Lekarka opiekująca się mną w poradni reumatologicznej po informacji o rozpoczęciu diety powiedziała, że „nie leczy dietą”. Zatem nigdy więcej nie wróciłyśmy do tematu.
MD: Czy próbowała Pani odchodzić od diety? I jeżeli tak, to jakie są tego rezultaty?
MP: Jestem na diecie od ponad 20 miesięcy. Przez okres około 14 miesięcy nie odeszłam świadomie od diety ani raz. Po okresie 14 miesięcy zjadłam musztardę i popcorn. Trudno mi nawet wytłumaczyć, dlaczego akurat te produkty. To była jakaś niewytłumaczalna chwila słabości. Nie wpłynęło to na stan mojego zdrowia, ale mimo wszystko po zaspokojeniu ciekawości produkty odstawiłam. Miewam trudności z regularnym piciem wody, a należy pić jej sporo. Bywa, że zjadam sporo owoców, za mało warzyw lub za mało mięsa. Ostatecznie nie wpływa to na efekt końcowy. Wyniki laboratoryjne są bardzo dobre, a ja czuję się bardzo dobrze. Dlatego obecnie zgodnie z zaleceniami dietetyka rozszerzam dietę. Pamiętam dokładnie, kiedy wprowadziłam do diety jajka (wykluczone w początkowym etapie terapii). Dostałam proste zalecenie – 3 jajka w tygodniu. Po roku niejedzenia jajek to było jak uczta. W związku z tym zjadłam pięć na kolację. To oczywiście nie było rozsądne. Następnego dnia pojawiły się dolegliwości bólowe stawów. Trwało to kilka dni, dostałam cenną lekcję i teraz z większą cierpliwością wprowadzam nowe produkty.
MD: Jak to jest stosować dietę eliminacyjną na co dzień?
MP: Po takim czasie radzę sobie całkiem dobrze. Wymaga to ode mnie dobrej organizacji i planowania. W kuchni spędzam sporo czasu i oczywiście bywa to męczące. Więcej planuję, mniej rzeczy dzieje się spontanicznie. A w sytuacji awaryjnej zawsze można zjeść banany albo jabłka i wypić dużo wody.
MD: Co wpłynęło na to, że jest Pani na diecie do tej pory?
MP: Oczywiście efekty diety. Ból chroniczny niszczy człowieka i jego psychikę. Jestem osobą aktywną i 8 miesięcy takiego „ unieruchomienia” było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Chciałabym, żeby taki scenariusz nigdy więcej się nie powtórzył, ale takiej pewności niestety nie mam. Także dopóki mam narzędzia, które bardzo skutecznie poprawiają stan mojego zdrowia, będę z nich korzystać, bez zbędnego narzekania.
MD: Jaką ma Pani pewność, że remisję choroby może Pani zawdzięczać diecie? Sceptycy na pewno przytoczą argument – nie ma badań potwierdzających efekty diety w Pani schorzeniu?
MP: Od momentu zachorowania do chwili wdrożenia diety nieustająco towarzyszył mi ból. Ten okres ośmiu miesięcy mogę podzielić na dwa etapy. Pierwsze dwa miesiące, które praktycznie spędziłam w domu leżąc oraz sześć miesięcy, gdy ból stał się na tyle znośny, by pomyśleć o powrocie do pracy. To nie była słuszna decyzja, ale na tamtą porę uważałam, że powrót do mojej codziennej rutyny tchnie we mnie nowe siły i chęci do walki. Tak się oczywiście nie stało. To był bardzo trudny czas, okupiony łzami, cierpieniem i strachem o przyszłość, również zawodową. Przez okres sześciu miesięcy nastąpiła poprawa, chociaż wydawała się kompletnie nieodczuwalna i niezauważalna. Budziłam się z bólem, kładłam spać z bólem, nie podjęłam żadnej aktywności sportowej, a praca zawodowa sprawiała fizyczny ból. Zgodnie ze wskazaniami lekarza starała się mimo wszystko zmniejszać dawkę leku przeciwzapalnego. Ten drugi etap nie wiązał się w ogóle z poprawą mojego funkcjonowania. Od momentu przejścia na dietę czułam poprawę dosłownie z dnia na dzień. To były spektakularne zmiany, odczuwalne, autentyczne. Niecałe dwa miesiące po wdrożeniu diety wybrałam się na pierwszy trening biegowy.
MD: Czy stosowanie diety przez Panią wpłynęło na Pani otoczenie?
MP: Osoby z mojego najbliższego otoczenia, odkąd pamiętam, zwracały większą uwagę na spożywane produkty niż ja. Moje przejście na dietę wywołało u nich tylko pozytywne reakcje. Bardzo mnie wspierają i z niesła-
Od momentu zachorowania do chwili wdrożenia diety nieustająco towarzyszył mi ból. (…) Od momentu przejścia na dietę czułam poprawę dosłownie z dnia na dzień. To były spektakularne zmiany, odczuwalne, autentyczne. Niecałe dwa miesiące po wdrożeniu diety wybrałam się na pierwszy trening biegowy.
bnącą ciekawością obserwują moje dokonania. Ogromną inspiracją w kuchni jest moja Mama, kucharka doskonała, która od 20 miesięcy niestrudzenie rozkłada kuchnię polską na części pierwsze, bym nie musiała do końca rezygnować z ulubionych potraw. Oczywiście moja dieta wymaga czasem od wszystkich pewnych kompromisów, ale moi Przyjaciele to osoby na co dzień propagujące zdrowy styl życia, także wszystko odbywa się „bezboleśnie”.
MD: Czy ma Pani jakieś sugestie dla innych Pacjentów?
MP: Tak, oczywiście. W walce o własne zdrowie trzeba dać z siebie 100 procent. Nie ma drogi na skróty. Smutek, strach, przeorganizowane życie i zmiany, prawdopodobnie nie na chwilę, ale na zawsze, to tylko etapy. Każdy lub prawie każdy przez to przechodzi. Trzeba być cierpliwym i nie poddawać się zbyt szybko, przecież mamy zbyt wiele do stracenia.
U Pani Moniki zastosowałam interwencję dietą niskoantygenową, czyli eliminacyjną o właściwościach przeciwzapalnych. Więcej na temat skuteczności przeciwzapalnych diet eliminacyjnych w terapii reumatycznych chorobach stawów można dowiedzieć się z mojego artykułu na ten temat, oraz z webinarium poświęconego roli diety w terapii RZS, który prowadziłam w wraz z reumatologiem dr n. med. Małgorzatą Tłustochowicz.
Porada dietetyczna nie może zastępować porady lekarskiej ani leczenia. Więcej na temat tego, czym są ‚Rozmowy z pacjentami’ i o czym należy pamiętać czytając wywiady z moimi pacjentami przeczytasz tu.